Obudziłam się przed świtem - dzięki zmianie strefy czasowej przynajmniej z wczesnym wstawaniem nie miałam problemów. Tego dnia miałam płynąć na pobliską wyspę - Cozumel. Informacje, które znalazłam w internecie na temat kursów promów były sprzeczne z informacjami, które uzyskałam w porcie, ale postanowiłam się tym nie przejmować i po prostu płynąć pierwszym promem na jaki trafię. Z Playa del Carmen kursują dwie linie - szybsza Ultramar (500 Peso za osobę w dwie strony) i wolniejsza Winjet (450 Peso za osobę w dwie strony). Zakupiwszy po drodze kolejną kawę (inną, ale była równie za słodka co ostatnio...), wpadłam do portu na 2 minuty przed wypłynięciem pierwszego promu. Na szczęście udało mi się jeszcze kupić bilet i zdążyć na pierwszy rejs linią Winjet. Nie było już miejsc na zewnątrz i musiałam usiąść w kabinie, gdzie całą drogę towarzyszyła mi zbyt mocno podkręcona klimatyzacja (polecam zabrać ze sobą coś na ręce, bo naprawdę potrafi być zimno...). Po około 45 minutach wysiadłam ze statku w porcie wyspy Cozumel.
Pospacerowałam po pobliskich uliczkach i ruszyłam wzdłuż wybrzeża na południe wyspy. Nie wiem, czy źle szukałam, ale nie znalazłam żadnych opcji transportu poza taksówką lub własnym wypożyczonym samochodem bądź skuterem. Pozostało mi zwiedzanie wyspy na piechotę. Wyspa jest dość duża, więc było jasne, że zbyt daleko nie dojdę, ale nie przerażało mnie to, bo lubię iść i delektować się pięknem świata z perspektywy pieszej. Było jeszcze wcześnie, a co za tym idzie pusto. Mijałam kolejne statki i promy, aż dotarłam do ścieżki prowadzącej na brzeg morza. Nie znalazłam tam jednak piaseczku, a szorstkie skały, o które rozbijały się fale. Widok, choć inny od tego w Playa del Carmen był przepiękny. Spacerowałam po skałkach i wypatrywałam malutkich kolorowych rybek.
Kawałek dalej, przy kolejnym dojściu do morza czekało na mnie spotkanie z Meksykańską przyrodą - ogromny jaszczur, czyli Iguana. Siedziała spokojnie na skale i przyglądała mi się uważnie. Nie uciekała, więc można było bez problemów zrobić jej zdjęcie z każdej możliwej strony.
Tego dnia upał porządnie dawał się we znaki, a ja miałam już na liczniku jakieś 7km marszu. I to niestety nie po plaży... Minęłam kilka portów, wiele skalistych plaż i dotarłam nad niepozorne jeziorko na skraju dżungli. Zaciekawił mnie znak ostrzegający aby nie wchodzić do wody, gdyż można zostać zaatakowanym przez krokodyla. To mi się spodobało! Bardzo chciałam zobaczyć takiego gada w naturalnym środowisku. Po około pół godzinie obserwacji odpuściłam - ewidentnie żaden krokodyl nie miał zamiaru mi się pokazać...
Doszłam jeszcze do portu, skąd wypływały statki na nurkowanie na rafach, usiadłam nad brzegiem morza i obserwowałam otaczające mnie piękno. Byłam już nieco głodna, zjadłam więc orzeszki w limonce - polecam, pyszne! lekko ostre, kwaskowe i "zawierające orzechy"!
W drodze powrotnej zatrzymałam się w przydrożnej knajpie i zamówiłam wyśmienitą Micheladę. To była wspaniała ochłoda w tak upalnym dniu! Siedząc przy stoliku dostałam jeszcze dużą porcję nachosów z super ostrym sosem, także przy okazji napełniłam żołądek i nabrałam sił na kolejnych kilka kilometrów marszu.
Teraz miałam już tylko jeden cel - znaleźć odpowiednie miejsce na plażowanie i wodne kąpiele. Nie było to trudne. Wybrałam miejsce z widokiem na ogromny statek wycieczkowy. Byłam tam akurat całkowicie sama i nie musiałam martwić się o swoje rzeczy (żeby dojść w to miejsce, potrzeba było chwili czasu, więc zanim ktoś zbliżyłby się do moich rzeczy, na pewno bym to zauważyła i zdążyła wrócić). Woda dała cudowną ochłodę! Przez pewien czas siedziałam spokojnie i obserwowałam, czy rybki podpłyną do mnie i zaczną mnie "obgryzać", ale niestety to nie był ten gatunek.
Następną plażę nazwałam "Jednoosobową". Dlaczego? Był to malutki skrawek piaszczystej plaży odgrodzonej kamieniami od innej większej plaży. Miejsca było w sam raz dla jednej osoby, ewentualnie dla dwóch. Miałam jeszcze sporo czasu, więc i tutaj usiadłam na chwilę i poszłam popływać.
Wróciłam do portu, bo za nieco ponad godzinę miał odpływać mój prom (tak twierdził internet), a ja chciałam jeszcze kupić coś z wyspy. Ale oczywiście okazało się, że mój prom odpływa jednak za 2 minuty, a nie za ponad godzinę (a na następny za ponad 2 godziny nie chciało mi się czekać). Był więc sprint przez molo, ale wpadłam na statek w ostatniej chwili i nawet udało mi się załapać na miejsce na zewnątrz, a nie w kabinie. To nie zmienia jednak faktu, że byłam lekko rozdrażniona informacjami, które nie były zgodne z prawdą.
40 minut kołysania się na falach i przybiłam do portu w Playa del Carmen. Słońce powoli zachodziło, a mnie czekał jeszcze jeden wieczór z indiańskimi występami. Jak poprzedniego dnia kupiłam tortillę z super ostrym sosem, do tego świeżo wyciskany sok z mango i wróciłam na plażę. Kolacja marzenie - na brzegu morza, przy szumie fal... Tylko troszkę smutno, że samotnie. Kolejne fale zabierały brzeg, z oddali dobiegały dźwięki piszczałek i bębenków, księżyc w pełni wschodził na niebo, a ja delektowałam się wyśmienitym meksykańskim jedzeniem.
Nie mogłam zmarnować tak pięknego wieczoru! Spacerowałam brzegiem Morza Karaibskiego i podziwiałam księżyc.
W Meksyku czas zdecydowanie za szybko uciekał. Klimat Playa del Carmen, mimo, że jest to typowo turystyczne miasteczko bardzo mi odpowiadał. Niestety był to mój ostatni wieczór tutaj, już jutro czekało na mnie kolonialne miasteczko Valladolid.
Podsumowując: Cozumel jest przepiękną wyspą, którą z całą pewnością warto odwiedzić. Znajduje się bardzo blisko Playa del Carmen i nie ma żadnych problemów, żeby się na nią dostać. Daje ogromne możliwości jeśli chodzi o nurkowanie - ja niestety nie miałam okazji z tej opcji skorzystać, ale sądząc po wyglądzie zachodniego wybrzeża, nurkowanie tam musi dostarczać ogromnej przyjemności i satysfakcji. Na wyspie znajdują się także ruiny, które pozostały po cywilizacji Majów oraz inne ciekawostki. Można tu znaleźć piaszczyste plaże (na południu wyspy) oraz kamieniste - tuż przy porcie od strony Playa del Carmen. Jedyny problem tkwi w przemieszczaniu się - podróżując na własną rękę, należy brać pod uwagę opcję wypożyczenia samochodu lub skutera, ewentualnie liczyć się z kosztami podróżowania taksówkami.
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium